15 kwi 2013

Jedź na jarmark Wojciechu...

W nie tak odległej przeszłości, mało bywało rozrywki dla ludu. Kasyna jeszcze nie prosperowały tak prężnie, a Wojtek chciał się zabawić…

Często wieczorami do upadłego grywał z sąsiady w karty. A karta szła mu wybornie...Toż i gospodarz był z niego pełną parą. We wsi to on miał wóz nad wozy i parę koni najprzedniejszych. Ubrał się więc okazale, by na jarmark prędko zajechać, niczym prawdziwe panisko...W fantazji swej sobie zwidział, jaki to on powrót uszykuje, czego to dziewuchom w dom nie nawiezie...

Ale dość marzyć, jechać trzeba...A na jarmarku cudów było - stoły pełne, przepełnione, kolorów nie ogarniesz wzrokiem, świecideł bez liku i zapach wyborny zaprasza...

Ale Wojciecha inne pachnidło zwodzi...Chłopy u stołów już zasiedli i karty rozdają. Gdy Wojciecha zobaczyli, toć zrazu zbledli, ale do stoła go grzecznie proszą i kartę rozdają. 
Wojciechowi jak zawsze karta idzie...toć jeszcze raz karty tasuje.

A potem to już cuda się działy, lamenty i wrzaski i brzęk monety słyszano...

Wojciech z samiuteńkiego rana w dom powraca - bez wozu, bez koni, a będąc w straszliwej rozpaczy, coś prawi i batem wywija se przed własnym nosem...



Zielona zagroda




I dlatego zanim stąd odejdę, proszę was

- abyście całe to duchowe dziedzictwo, któremu na imię Polska,
   raz jeszcze przyjęli z wiarą, nadzieją i miłością
- taką, jaką zaszczepia w nas Chrystus na chrzcie świętym,
- abyście nigdy nie zwątpili i nie znużyli się, i nie zniechęcili,
- abyście nie podcinali sami korzeni, z których wyrastamy.

W pogoni za chrabąszczem



Mamy koniec czerwca, a ja ze świadectwem w ręku, jak zwykle oczekuję przyjazdu cioci. Każdego roku zabiera mnie z niewielkiego miasteczka do uroczej, choć pozornie niczym szczególnym nie wyróżniającej się wioseczki.

Teren płaski i nie specjalnie malowniczy...W środku wsi umiejscowione są rozległe pastwiska (powołane do życia przez dawną spółkę pastwiskową) zwane tutaj popularnie błoniami. Za domostwami jest już ciekawiej. Stawy rybne i rozpościerający się Dunajec. Pomimo tych walorów  - nie jest to jednak raj dla wędkarzy. Bazy turystycznej po prostu tu brak...

Urok tej wsi jest jednak niewątpliwy i tkwi przede wszystkim w żyjących tam ludziach. Zawsze serdeczni, radośni, gościnni, pełni humoru i życia. Przebywać w tej wsi, to zarazem doświadczać życia we wspólnocie. Cieszyła nas dzieciaków, ta prostota dnia codziennego w pracy, zabawie i nauce. A różnorodność żartów, zabaw, czy opowieści zachwycała nie tylko dzieci. Po każdym dniu zasypialiśmy szczęśliwi, spokojni i poukładani wewnętrznie.